11.05.2025

Nie taki Wilczak straszny czyli SASAN


  Mam dla Was kolejną wilczakową historię. Historię przywrócenia psu normalnego życia. Ta droga jeszcze trwa, ale coraz szybciej zmierzamy w dobrym kierunku!

21.grudnia 2024 Fundacja SOS Wilczaki dostała nowego podopiecznego. AGAR IV od Uhoste, 3-letni samiec CSV, który miał na koncie pogryzienia swojej rodziny. 

24.11.2024 zgłosiła się do mnie rodzina potrzebująca pomocy z Wilczakiem, nad którym już nie panowali. A tak to było od początku: 

Pies przyjechał z Czech do południowej Polski jako szczenię z hodowli. Był psem domowym. W domu była też dorosła suka (nie Wilczak), która była dla niego autorytetem. Rodzina to państwo z dorosłymi już dziećmi. Gdy pies miał 1,5 roku pogryzł Panią. Hodowca zalecił zmianę domu i pomoc w tym zakresie, rodzina nie zdecydowała się na taki krok. Od tego czasu, w domu, pies był izolowany od Pani, a na ogród Pani wychodziła w strachu, zaopatrzona w kij do obrony. Pies poszedł do szkoły, zalecono naukę chodzenia w kagańcu. Jednak zaczynał być coraz groźniejszy. Spacery były coraz trudniejsze, bo pies ekscytował się obsesyjnie innymi psami i wariował na smyczy. Zaniedbano szczepienia, z obawy przed złym zachowaniem u lekarza. Wydawało się, że nadal szanował Pana, jednak do czasu. 

Pan ćwiczył z psem zakładanie kagańca, kiedy pies zaatakował i pogryzł Pana. Psa udało się zamknąć w kojcu na ogrodzie, a Pan pojechał na SOR na założenie wielu szwów. 

Zawsze ciśnie się pytanie - dlaczego? Do końca nigdy się nie dowiemy. Chociażby dlatego, że takie same fakty, różni ludzie rozumieją i interpretują różnie. Wiadomo - zawalił człowiek, nie powstała właściwa relacja z psem, brak autorytetu. Bo w tym przypadku - czasu i chęci nie brakowało, a jednak się nie udało. 

Długo rozmawialiśmy; mimo obrażeń, Pan nadal chciał spróbować dogadać się z psem, ustalaliśmy więc plan działania pod tym kątem. Pies był zamknięty w kojcu i nikt nie miał śmiałości do niego wejść, czy go wypuścić, bo pies był nadal zagrożeniem. Pierwszym krokiem miało być założenie kagańca. By to zrealizować, trzeba takiego psa złapać na chwytak, podać krótką narkozę i porządnie założyć kaganiec (tak żeby nie zdjął). Wysłałam więc nasz chwytak do rodziny psa. 

29.11 przyjechał weterynarz i podjęto próbę złapania psa w kojcu na chwytak, jednak ta próba się nie powiodła.  Wielu weterynarzy odmówiło pomocy. W końcu 07.12 inny weterynarz złapał psa i podał narkozę. Założono kaganiec. Wcześniej dokładnie omówiliśmy z rodziną sposób założenia kagańca. Niestety, tego samego wieczora, po wybudzeniu, pies zdjął kaganiec wraz z obrożą, do której kaganiec był przyczepiony. 

Następnego dnia podjęliśmy decyzję, że rodzina rezygnuje z dalszej opieki nad psem i oddaje psa do Fundacji SOS Wilczaki. Miałam wtedy u siebie 12 Wilczaków i żadnego wolnego miejsca na kolejnego. Decyzja o przyjęciu nowego psa była możliwa tylko dlatego, że miał być przywieziony razem z własnym kojcem. Potrzebowałam chwili czasu by przygotować miejsce. 

Wtedy dowiedziałam się, że pies jest pod nadzorem Inspekcji Wet (PIW), bo w momencie pogryzienia człowieka, nie miał szczepienia p-wściekliźnie. Rozpoczęła się batalia o zgodę na przeniesienie psa podczas trwania nadzoru. Sprawa niełatwa, ale potrzebna, bo pies kolejny tydzień siedział w kojcu bez wychodzenia. Po wielu akcjach, w końcu zgodę dostaliśmy! Nadzór miał przejąć weterynarz z PIW w Obornikach. 

Był już tydzień przedświąteczny, a ja potrzebowałam pomocy by przygotować teren pod nowy kojec. I tu wkracza Kamil (od Liroka) z ekipą. Kamil wymyślił plan, zorganizował koparkę, nadzorował prace koparki, potem szykował bazę pod kojec i wreszcie, po nocach, przed samymi świętami, robił ogrodzenie. Wielkie i gorące podziękowania! Bez Was bym z tym nie ruszyła i nic by się nie udało! A pies nadal tkwił by w kojcu. 




21.12 przyjechali. Na lawecie przywieziono kojec, a w aucie, w klatce, psa pod narkozą. Było już ciemno gdy Kamil i chłopacy wykańczali zabezpieczenie kojca i ogrodzenia. Przenieśli śpiącego psa do kojca, założyłam mu po swojemu dwie obroże i kaganiec, i wszyscy pojechali. Zostaliśmy z łobuzem sami. Nowy dostał na imię Sasan. 

Po odespaniu narkozy, Sasan długo wył, wyje zresztą codziennie, do teraz, ale wtedy zawodził cały czas. Karmę jadł bez grymasów, ale w pierwszych dniach, jak podchodziłam do kojca, to startował z zębami. No ale codziennie coraz mniej entuzjastycznie. Codziennie kilka razy do niego zaglądałam, sprzątałam, podawałam jedzenie, mimo jego złości. No i dodatkowa tortura - dużo mu śpiewałam. Śpiewać bardzo lubię, niestety nie mam słuchu, więc wiedzą o tym tylko moje psy ;) Śpiewanie dobrze rozładowuje napięcie, po obu stronach kojca. 

27.12, a więc po 6 dniach, Sasan zawołał mnie, gdy rano szłam do innych psów. Gdy podeszłam, polizał mnie po ręce. Pierwsze lody puściły. Tego dnia nie był wrogi, ale bardzo ostrożny. Nie tolerował dotyku. Następnego dnia kończył się nadzór weterynaryjny. Pies nie okazał się wściekły ;) 

29.12 weszłam do niego do kojca, założyłam mu smycz i wyszliśmy! Poszliśmy na mały wybieg i puściłam go luzem z linką. Po ponad miesiącu od pogryzienia rodziny, Sasan wreszcie wyszedł z kojca i mógł swobodnie pochodzić. Nareszcie! Emocje były wielkie po obu stronach, ale daliśmy radę, a surowe serduszka kurze zrobiły robotę ;) 

Codzienne wyjścia stały się teraz normą. Początkowo Sasan poruszał się tylko po małym wybiegu, po kilku dniach śmigał po całym podwórku. A 03.01 ćwiczyliśmy już przywołanie, luzem na podwórku, bez linki. Strasznie był zły na wszystkie psy w zasięgu. Trzymałam je więc jak najdalej, bo wściekał się bardzo. Do mnie bez incydentów, ale bez poufałości. Ja zresztą sama trzymam dystans na tym etapie. Sasan od początku doskonale współpracował za jedzenie, nawet do kojca pędził w podskokach po bieganiu, bo tam dostawał posiłki po powrocie. Hiper ekscytacja przy każdym pretekście. Duuużo pracy! Ten etap trwał około miesiąca.


Na początku lutego Sasan był do mnie grzeczny, z szacunkiem i lekkim dystansem. Właściwie był taki dość normalny, oprócz szybkości i łatwości pobudzania, ale zdecydowanie nie budził mojego zaufania.   Nadal nie tolerował żadnych psów, wkurzał się nawet na miłe suczki. 

Goście. Początkowo, gdy z kimś obcym zaglądaliśmy do Sasana, to wariat startował ze złością na kraty. Ale tak było raz czy dwa. Pogadaliśmy, że tak się nie robi, że to nieładnie i się nie opłaca. Kolejny etap to był wyskok i szybkie opanowanie się. Odwiedził nas wtedy m.in. Damian z Pomorza, którego Sasan właśnie tak przywitał.  Potem gości ignorował, ale jeśli proponowali jedzenie, nie odmawiał. I tak minął zimny luty. 

Na przełomie lutego i marca Damian przyjechał na dłuższe odwiedziny. Chciał poznać lepiej rasę CSV, przed planowanym szczeniakiem. Osiadł w Obornikach i codziennie nas odwiedzał. Zapewnił mnie, że mogę przy nim puścić Sasana luzem (w kagańcu). Miałam duże obawy, jednak pies był coraz lepszy, a znajomy nalegał i nie znał strachu, więc puściłam. Panowie szybko znaleźli nić porozumienia! Co więcej: Sasan oczarował Damiana, a jednocześnie dostał fajną lekcję - Damian nauczył go czekania na pozwolenie na jedzenie! Spróbowaliśmy jednego dnia spaceru do wsi. Jednak Sasan nie był na to gotowy. Od razu wszedł na najwyższy poziom emocji, wyrywał się do każdego psa w zasięgu wzroku, szczęściem, nie przekierował tych nerwów na nas, ale wiele nie brakowało. 

W połowie marca zaczęłam Sasana zapoznawać z naszym stadem: miłe suczki, inne suczki ;), młode samce, stare samce (wszyscy oprócz Iroka ;) ). Wpuszczałam moje Wilczaki pod kojec Sasana i dawałam im czas do zapoznania się, nagrody też były w ruchu za dobre zachowanie. Poszło ekspresowo. Po zapoznaniach, Sasan przestał się złościć na moje psy! Znacznie obniżył poziom ekscytacji. Mogliśmy pójść na duży wybieg! A tam przestrzenie do biegania, woda do pływania i masa nowych kątów i zapachów. 

Marzec jednak nie był dla niego łatwy, bo cieczki w stadzie się rozkręciły i psuły nam robotę. 

Przez cały ten czas Sasan załatwiał się tylko w kojcu. Na wyjściu nie robił nic. Ani siku :( Dopiero w drugiej połowie marca przyszedł kolejny przełom - popołudniowa kupa regularnie wychodziła na spacer ;) Pod koniec marca Sasan zaczął trochę sikać na terenie, w tym akurat chyba cieczki pomogły ;) 

W kwietniu nadal zapoznawał się ze stadem, przez kojec, relacje były coraz lepsze. Dopiero z końcem kwietnia zakończyliśmy etap cieczek i wtedy Sasan był gotowy na bezpośredni kontakt z pannami. Jako pierwsza poznał łagodną Waderę, a niedługo potem - stateczną Emiko. Z obydwoma suczkami biega teraz na przemian i obie bardzo polubił. Z Emiko pięknie się bawi i widać, że mocno ją szanuje. Waderkę zaczepia, ale ona zwykle go olewa. 

Wybiegany, coraz bardziej zadowolony z życia, przestał wysyłać negatywne sygnały i poczułam się przy Sasanie dość bezpiecznie. Cały ten czas ustalaliśmy zasady, budowałam swój autorytet i wygląda na to, że się udaje. 

W majówkę zdjęliśmy kaganiec. Bez przyczajki, po prostu na porannym bieganiu - hop - i nie ma! I teraz jest wspaniale. Z każdym dniem Sasan jest coraz bardziej promienny i szczęśliwy. Bawi się z suczkami, bawi się kijkami! Gryzie mięso, kości! Wreszcie nie jest skazany tylko na karmę. Oczywiście domaga się coraz więcej uwagi, w kojcu marudzi i dopomina się o wyjście. Ale cieszy się życiem i nie żyje przeciw światu. 

Od dawna już przychodzi do mnie na pieszczoty. Teraz mamy nowe wyzwanie - czesanie. Sasan na potęgę gubi futro. Pozwala na delikatne skubanie i małe ruchy szczotką. Na dłużej nie ma cierpliwości, ale nie reaguje negatywnie, tylko biegnie dalej, unika. Ja go nie zmuszam, zachęcam tylko, próbuję. I idzie coraz lepiej. 

08.05 odwiedził nas znowu Damian. Sasan powitał go na spokojnie, biegał przy nim bez kagańca :) A potem... potem chłopacy poszli razem do lasu... i to na dwa spacery tego dnia.... 



ps. Podziękowania dla wszystkich, którzy przyczynili się do polepszenia życia Sasanka: Kamil (ogarnięcie terenu, postawienie kojca, budowa ogrodzenia), Magda i Jurek (zabudowa pod dachem kojca), Damian (furtka, spacery!) - dziękuję! 

c.d.n.


23.02.2024

Powrót Zuzi

 


Zuzia, nasza dawna znajoma (ZUZA z Lasów Preczowskich) powróciła do Fundacji SOS Wilczaki 18.02.24. W domu adopcyjnym spędziła około 2,5 roku. Zuzia ma ponad 9 lat. 
Niedawno dowiedziałam się, że jej rodzina próbuje znaleźć inny dom dla suczki. Postanowiłam pojechać i rozeznać się w sytuacji na miejscu. 
Znalazłam Zuzię w kiepskich warunkach, o negocjacji jej pobytu nie mogło być mowy. Zabrałam suczkę do nas. Zuzia doskonale pamięta życie w Fundacji, nasze zwyczaje i pewnie też niektóre starsze psy. Jest jej z nami dobrze i tak już musi pozostać, należy jej się spokojna starość, bez dalszej tułaczki. 

Jest cudowną, uroczą i kochającą suczką, która łatwo chwyta za serce. Ma też swoje wady: zaczepia inne suczki, szczeka, załatwia się głównie w kojcu, jest nerwowa przy zabiegach pielęgnacyjnych, potrafi złapać zębami, gdy coś jej się mocno nie podoba (nie ugryzie, ale zaciska zęby), budzi złe emocje u niektórych mniej stabilnych psów. 

Zuzia pozostanie w Fundacji na prawach rezydenta, na równi z jej "ukochanym" Benkiem ;) z którym świetnie się dogaduje. 



20.02.2024

ALFA do adopcji - ADOPTOWANY!

 


Na początku stycznia 2024 przyjechał do nas do Fundacji SOS Wilczaki - 18 mies samiec (bardzo) w typie CSV, o imieniu ALFA. 

Alfik jest owocem niefortunnego skojarzenia Wilczaków rodowodowych: brata i siostry z jednego miotu. Nie może więc uzyskać rodowodu, jest też potencjalnie obarczony ryzykiem wynikającym z takiego związku. W tej chwili jest zdrowy i nie ma widocznych problemów.

Przewodnik Alfika został psem obdarowany, nie do końca zgodnie z chęciami i możliwościami. Po ponad roku doszedł do wniosku, że intensywność jego pracy i częste wyjazdy, uniemożliwiają mu opiekę nad dorastającym Wilczakiem. Znalazł psu dom adopcyjny, jednak w tym domu było kilka kotów i szybko pojawił się konflikt, który przerodził się w tragedię dla jednego z kotów. Alf wrócił do pierwotnego przewodnika. Wtedy zostałam poproszona o przejęcie psa pod opiekę Fundacji i znalezienie mu domu. Tym sposobem i z takich powodów Alfik trafił do nas.

Alfa to młody aktywny pies, pełen dobrej energii i pozytywnie nastawiony do ludzi i świata. Jest wesoły i bardzo miły, jeśli utrzymuje się właściwe zasady i granice. Jest dobrze wychowany, odważny, względnie posłuszny, tzn za jedzenie zrobi wszystko ;) Kocha wszystkie suczki i może biegać z nimi do upadłego. Póki co toleruje starsze samce, ale to może się zmienić jak dorośnie. Nie toleruje młodych samców. Wiemy już, że nie akceptuje małych zwierząt. 

Szukam dla niego domu aktywnego, który da mu życie pełne wrażeń i bliskości człowieka. Wilczak adopcyjny potrzebuje, szczególnie na początku, człowieka na stałe, nie da się go zostawiać na wiele godzin dziennie. Szukam dla Alfika domu bez małych dzieci, bez innych samców (psów), bez małych zwierząt. Domu, w którym będzie dla psa czas i miejsce przy / na kanapie. 

Alf nie nadaje się do zostawania na podwórku, chociaż może spędzać trochę czasu w kojcu. 

Pies przebywa w Fundacji SOS Wilczaki, Oborniki Wlkp.

Kontakt w sprawie adopcji: 502390630. 

Aktualizacja - ALFA znalazł dom! 




8.02.2024

JAKSO - suczka która stała się psem

 





07.02.2024

Po Sylwestrze pojawiły się informacje o Wilczaku / Wilku, który biega po miejscowości Przemków (okolice Lubina). Mieszkańcy poprosili Urząd Miasta o odłowienie go, bo czuli się zagrożeni.  W połowie stycznia, po kilku próbach, miejscowy pan odławiacz złapał psa w typie Wilczaka i pojawił się komunikat na stronach UM Przemków o znalezionej suczce. Psa zabezpieczono w kojcu i miał tam pozostać przez czas kwarantanny lub do znalezienia właściciela. UM rozpoczął akcję informacyjną.

Tą drogą wieści o bezpańskim Wilczaku trafiły do Fundacji SOS Wilczaki. 

W piśmie do UM Przemków wyraziłam gotowość przejęcia odpowiedzialności za dalsze życie Wilczaka w ramach fundacji. Pomoc ta została przyjęta i 7 lutego pojechałam po odbiór suczki (2,5h drogi).


Z informacji od opiekunów kwarantanny dowiedziałam się, że Wilczak jest bardzo przestraszony, że mężczyzn unika, a jeśli się zbliżą warczy i straszy zębami. Natomiast kobietom suczka potrafi zaufać i pozwala na bliższy kontakt. Ośmielona tymi wiadomościami, weszłam śmiało do kojca. 

Wilczak leżał skulony w najdalszym końcu, za przepierzeniem. Odwróciłam się i tyłem, małymi krokami zbliżałam się. Suczka zaczęła ostrzegać zębami, że jestem za blisko, ale poszłam dalej. W ciemnym kącie stanęłam przy niej, delikatnie próbując ją przesunąć, żeby wyszła do kojca. Przestraszony pies złapał mnie zębami za łydkę i ugryzł, czym wyraźniej dał znać, że się nie ruszy, a ja mam się odsunąć. Co też uczyniłam ;) 

Wilczaka trzeba było wygonić siłą z kąta i zagonić do klatki, w której moglibyśmy go przenieść do auta. Pan odławiacz ostatecznie wsadził Wilczaka do klatki, ale pies był już mocno zestresowany i rozdrażniony. Nie było mowy o normalnej podróży do Fundacji. 

Jeszcze gdy Wilczak biegał w kojcu nabrałam podejrzeń co do jego bycia suczką. Szybko okazało się, że rzekoma suczka to średniej wielkości samiec. Cieszę się, że ponad 20 lat spędzonych z Wilczakami, pozwala mi trafnie ocenić ich płeć ;)

Oczywiście, gdybym wiedziała że to przestraszony samiec grożący zębami, nie wlazłabym mu "na głowę" w kojcu. No i uniknęłabym ugryzienia. Wilczaki nadal mnie zaskakują po tylu latach.


Poprosiłam o wezwanie weterynarza by podał Wilczakowi leki na sen, bym mogła go spokojnie przewieźć i ogarnąć po powrocie. Miałam ze sobą obrożę i kaganiec... ale małe, dla suczki. 

Po dłuższym oczekiwaniu, weterynarz podał leki, poprosiłam też żeby od razu psa zaszczepił. Sprawdziliśmy chip - brak. Wsadziliśmy psa do klatki w aucie i pojechałam do domu. 

Gdy dojechałam było już całkiem ciemno, a Wilczak zupełnie rozbudzony. Po drodze dzwoniłam po wsparcie i udało się je zorganizować: Ewa i Jarek (od Eili) przyjechali z pomocą! 

Podaliśmy nowemu Wilczakowi drugą porcję leków, a gdy zasnął - przenieśliśmy go do kojca, ubierając w obrożę i kaganiec. Jeszcze raz szukaliśmy chipa (lub tatuażu) - bez efektu. Znalazłam za to 1 jąderko, nieco powyżej moszny. Pies ma też starą bliznę na łapie, może pomoże ona przy ew identyfikacji gdyby ktoś go jednak szukał. Zostawiliśmy go na kocyku przed budą i poszłam odprowadzić moich pomocników do bramy. Po może 2 min wróciłam do psa ale ku memu zdziwieniu Wilczaka w kojcu nie było! Na kocu pusto, w budzie nie widać, co jest grane, co to za Houdini? 

Stałam i szczęka mi spadała coraz niżej, aż w końcu zauważyłam koniec ogona... Wilczak wcisnął się między budę a tylną ścianę kojca! Dosłownie w moment po tym jak go widzieliśmy śpiącego! Taki z niego agent :)

Była już 19.30 i wreszcie mogłam zająć się resztą moich Wilczaków, które czekały na mnie od rana. Po 2 h zajrzałam do nowego jeszcze raz - pies stał na środku kojca. Był więc bezpieczny. 

To był długi dzień... wyjazd po 10 rano, powrót po 18, odpoczynek - po ogarnięciu psów i zaopatrzeniu nogi... 23.30.  

Podziękowania dla Urzędu Miasta Przemków za skuteczną akcję, dla Ewy i Jarka za pomoc w zabezpieczeniu psa, dla Mileny i Agi za wsparcie psychiczne i merytoryczne! 

ciąg dalszy poniżej...

29.07.2022

NUNO już na stałe w nowym domu!

 


Kolejna udana adopcja Wilczaka.
Po okresie próbnym, sprawdzeniu warunków i relacji psa z przewodnikiem, podpisaliśmy finalne dokumenty adopcyjne dla NUNO.
Podziękowania za pomoc dla Agnieszki B., która mocno wspiera rodzinę NUNO i jest podporą tej adopcji.
Powodzenia dla NUNO i jego Przewodnika!

24.05.2022

HEKTOR - Wilczak 3.5 roku - ADOPTOWANY!

 


HEKTOR znalazł swojego człowieka i swój dom!!!
********************
Fundacja SOS Wilczaki szuka domu dla dorosłego psa rasy Wilczak Czechosłowacki.
HEKTOR (IDIOM Unter Wolfen) trafił do Fundacji z problemami behawioralnymi, narastającą nieufnością do ludzi, brakiem umiejętności prawidłowego reagowania i radzenia sobie z emocjami. 
Obecnie, po 4 miesiącach resocjalizacji, jest psem pogodnym, otwartym na nowe znajomości, wesołym. Nadal to dumny i wrażliwy samiec trudnej rasy, będzie wymagał dalszej pracy i uczenia go właściwych zachowań. 
NIE szukamy domu: z dziećmi, z innymi samcami (psami) w domu, z małymi zwierzętami, u osób pracujących poza domem wiele godzin.
SZUKAMY domu u rodziny / osoby, która będzie miała dużo czasu na przebywanie / pracę z psem, ma cechy przywódcze (autorytet), jest osobą spokojną, zrównoważoną. 
Warunkiem jest kilka wizyt zapoznawczych.
HEKTOR mieszka obecnie w Obornikach Wlkp. 
Chętni proszeni są o kontakt telefoniczny (502390630) w godz wieczornych. 




5.04.2022

Najstarszy rezydent Fundacji - ERYK

 


Sześć lat temu przyjechał do nas dziadunio Eryk. Wtedy jeszcze młody dziadunio, prawie 8.5 roku. Obecnie to już sędziwy weteran - 14 lat i 4 miesiące!
Eryk (ERVIN Braterstwo Wilczaków) jest wciąż w formie. Obecnie to nasz najstarszy Wilczak i najstarszy samiec CSV jaki u nas mieszkał. 
Od zdystansowanego, nieufnego psa przeszedł transformację w słodkiego psiego dziadunia, który drepcze za mną krok w krok i przyjmuje moje działania z ufnością. Cichy, niekłopotliwy, szukający bliskości. Niesamowite są takie przemiany. 







Niedawno kojec Eryka dostał nowe zadaszenie, na które środki były zebrane na bazarku 



Dziękuję wszystkim Darczyńcom i Opiekunom Eryka <3 


18.01.2022

Hektor - nieufność ma różne oblicza

17.01.2022 na resocjalizację przyjechał 3-letni samiec CSV - Hektor.

Wychowywany w domu, przez młodą przewodniczkę, zadbany. Pies z silnym lękiem separacyjnym, nie nauczony zostawania samemu. Mimo niskiego szacunku psa i ograniczonego posłuszeństwa, przewodniczka sobie z nim radziła. Chętnie podporządkowywał się osobom o bardzo silnej psychice, narzucającym swoją wolę. 

Po 2 r.ż. w relacjach z ludźmi Hektor zrobił się zaczepny, próbował straszyć, warczał, doskakiwał. Przewodniczce nie pozwalał np odebrać sobie czegoś czy włożyć ręki do klatki. Porządnie pilnowany, nigdy nikogo nie pogryzł. Nauczony klatki i kagańca. 

Pies energetyczny, ciekawski, inteligentny - zabrakło szacunku i zaufania do ludzi. 

Tyle wg relacji przewodniczki, zobaczymy co wyjdzie w praniu.

Udane adopcje - w każdym wieku

 

Zuzia

Za nami kolejne udane adopcje.

CELT już absolutnie zżyty z nową przewodniczką, sprawdza się jako pies miejski i nie wyobraża sobie innego życia.

ZUZIA - nie łatwa, 6-cio letnia suczka od kilku miesięcy w nowym domu.

NUNO - młodziak, zmiana domu przeszła prawie bezboleśnie, nowy opiekun wybrany idealnie. 

Nuno

A przed nami nowa praca... never ending story ;) 



3.11.2020

CELT - nowe wyzwanie i schemat postępowania z nowym psem


Przez ostatnie kilka lat pojawiające się u nas Wilczaki z problemami nie należały do wyjątkowo trudnych. 

Poprzednia kumulacja w roku 2015 wzbogaciła nasz wilczakowy zakątek o trzech rezydentów (Bena, Eryka i Vito), psy z historią agresji, nie rokujące adopcyjnie. "Chłopaki" żyją z nami już ładnych kilka lat, sytuacja okrzepła. W między czasie, co i raz pojawiają się Wilczaki do adopcji, mieszkające u nas tymczasowo. Wiele suczek, czasem jak ostatnio - młody samiec (Hati). 

Dla wielu Wilczaków udaje się znaleźć nowy dom bez konieczności pobytu u nas, zwykle dotyczy to mało problematycznych psów. 

Teraz jednak pomocy potrzebuje znowu Wilczak z historią agresji do człowieka i o nim będzie ten wpis.

CELT Kaszubska Wataha, samiec CSV, prawie 6-cio letni.