12.06.2014

Historia MENTOS'a czyli niemozliwe czasem staje się możliwe

 Zebrane z wpisów na forum www.wilczaki.eu:



2012-10-06, 16:20
Wczoraj przyjechał pierwszy podopieczny.

5-cio letni samiec CSV, z problemem agresji do ludzi.
Urodzony i wychowany w warunkach domowych, zadbany, piękny...
W głowie się poprzestawiało gdy rozpadło mu się "stado" i został bez męskiego przewodnika. Posmakował w ustawianiu ludzi zębami i próbuje coraz więcej.
Jest bardzo ciężko, (posmakował i mnie) liczę jednak, że wiele się od siebie nauczymy i damy radę. Trzymajcie kciuki!



 

2012-10-08, 22:35
Pomoc przyda się w następnej fazie, kiedy chłopak już mnie zaakceptuje, to będziemy wprowadzać kolejne osoby. Może się też przydać... asekuracja przy spacerze.
Na razie ja się goję (jak na psie), a chłopaczek śpiewa po nocach. Śpiewa pięknie i rzewnie...
A kciuki przydadzą się cały czas!


 2012-10-29, 17:40
 Minęło kilka tygodni. Mam wrażenie, że najczarniejsze dni są za nami.

Pies dostał nowe imię na nowe życie, wołam na niego - Mentos.
Mentos nadal przypomina odbezpieczony granat, zdarza się, że wybucha (atakuje) i nadal (mimo ograniczeń i zmiany otoczenia) uważa, że wszystko mu się od życia należy. Że ma prawo wszystkiego żądać, a reszta świata powinna służyć.

Po pierwszych dniach bardzo ciężkich, wręcz patowych, nawiązałam współpracę z doskonałym Treserem i od jakiegoś czasu pracujemy z Mentosem prawie każdego dnia.

Jego przypadek, to klasyczny przykład nałożenia na psa nadmiernej odpowiedzialności, która go przerosła i którą zaczął rozładowywać agresją do ludzi. Nawet do swoich ludzi.
Pies przejął kontrolę nad całą swoją Rodziną i... nie poradził sobie z tą rolą.
Nie poradził sobie, bo to zadanie nie na psie siły, by być przewodnikiem stada ludzkiego.
Jego obecna agresja nie wynika z "podłej natury", jakiejś "złości" czy "nienawiści". Nie, to tak naprawdę dość słaby psychicznie pies, który dostał w życiu zbyt ciężkie zadanie.
Ponieważ sam nie był nigdy układany, nie zaznał "siły spokoju" prawdziwego alfy, nie potrafił też jako przewodnik narzucić ładu w "stadzie" wyłącznie siłą charakteru, jego sposobem na "ustawienie" Rodziny okazały się zęby. Zęby działały dobrze, w jego opinii, bo "stado" schodziło mu z drogi.

Nasza obecna praca z Mentosem polega - najogólniej - na "zrzuceniu go z tronu", pokazaniu mu, że dobrze jest mieć przewodnika, który będzie podejmował decyzje, który nagrodzi a jak trzeba to i skarci. Zabieramy psu brzemię, niestety, wraz z całym jego dotychczasowym światem.
Jednak aby uznał wyższość przewodnika potrzebne jest zaufanie, a na to trzeba wiele czasu i wiele godzin pracy.

Agresja jest problemem straszliwym, nieakceptowanym społecznie ("raz ugryzł człowieka to będzie gryźć zawsze, lepiej uśpić"), o możliwych drastycznych skutkach fizycznych i psychicznych i u Wilczaków, ten problem wynika z naszych błędów w relacjach z psem.

Gdy pies ma rok, dwa, możemy jeszcze sprawę odkręcić i zapanować nad problemem, potem może być już późno. Dlatego warto udać się do dobrego tresera, lub porozmawiać z własnym hodowcą gdy problem się pojawi i trzeba zmienić relacje. Trzeba, póki jeszcze pies jest młody!


 2012-11-02, 20:13
Na razie nie ma w planach włączania Mentosa do stada. Nasze zadanie to zbudowanie mu prawidłowej więzi z człowiekiem. Psy pomagają trochę, owszem - Mentos obserwuje ich relacje ze mną i mam nadzieję, że wyciąga wnioski.
Wiesz Dorotko, mam bardzo poukładane stado i jego mądrość czasami mnie zadziwia. Góruje oczywiście Amber Wolf, który bardzo rzadko daje się Mentosowi sprowokować (do oszczekiwania pod kojcem), zwykle zachowuje się z godnością przynależną jego pozycji i wiekowi.
Drugi samiec, Saarloos - Happy Wolf, to zwierzę z natury mniej pobudliwe i niekonfliktowe, unika Mentosa, co najwyżej próbuje mu powyjadać jeśli coś wypadnie :wink:
Najgorzej jest z Celebem, to młody i pobudliwy Wilczak, hormony mu buzują, próbuje więc co i raz wdawać się w kłótnie. Nad tym musimy pracować.
Z suczkami oczywiście lepiej, właściwie bez problemów, ale też ich nie puszczam razem. Na razie, nagrodą i radością życia Mentosa ma być moje towarzystwo (i tresera).
Mentos mieszka w kojcu u nas na podwórzu, więc cały czas może obserwować co się dzieje, jednak na spacery chodzi tylko z ludźmi.


Prawdą jest, że szaleństwem z mojej strony było rzucenie się na głębokie wody w temacie psiej agresji. Ale takich sytuacji sobie nie wybieramy. Jest potrzeba, można podjąć ryzyko lub odmówić.
Szaleństwem dlatego, że moje doświadczenie z agresją na serio (nie zwykłą - teatralną, jaką przeważnie odstawiają Wilczaki) było... żadne.
Teraz mam tego świadomość. Ale teraz wiem już o niebo więcej i jeżeli uda się wyprowadzić Mentosa (w co wierzę), być może doświadczenia przydadzą się dla kolejnych psów. Przed nami wiele nauki, wiele miesięcy. 

Od pierwszych dni psa u mnie, całe grono ludzi od Wilczaków wspierało mnie wiedzą i/lub duchowo, co więcej ofiarowało się pomóc finansowo gdyby było trzeba.
Pierwsze dwa tygodnie było fatalne i tylko dzięki tym radom i wsparciu duchowemu się trzymałam.

Trafiłam tu w Obornikach na fantastycznego Weterynarza i na niesamowitego Tresera.
Pan Treser - Piotr przychodzi 1-2 razy w tygodniu i pokazuje mi co mam z psem robić. Jak budować więź i zaufanie. Jaki zrobić następny krok.
Znam Wilczaki od 10 lat i radzę sobie z dużym stadem, ale w pewnych sytuacjach z Mentosem nadal czuję się bezradna. Może nie bezradna, raczej nie wiem jak temat (nomen omen) ugryźć :wink:
Moja wiedza rośnie z każdym dniem i co najważniejsze mamy maleńkie postępy (od 4 dni nie było ani jednego ataku, pies pozwala dotykać sobie karku, co przedtem wywoływało agresję).

Będę jeszcze radzić się specjalistów w Czechach, ale mam wrażenie, że chociaż siedzę na bombie, to zaczynam rozpoznawać moment kiedy zeskoczyć :cool: I powoli - odbezpieczamy. Bardzo powoli.


2012-11-17, 21:16   Odwiedziny
 To był długi dzień, cały zorganizowany dla Mentoska.
Rano przyjechali jego Hodowcy i wspierali nas przez cały dzień.
Była wielka radość przy powitaniu (jak te psy nawet po latach pamiętają!), bieganie, potem wspaniały spacer po lesie.
Dużo się dziś nauczyliśmy z Mentosem, to niesłychanie wartościowe takie spojrzenie z boku chłodniejszym okiem i przekazanie swoich spostrzeżeń.
Na koniec przyjechał Weterynarz i założył Mentosowi implant kastrujący czasowo.

Bardzo dziękuję za odwiedziny, za miłe towarzystwo, wszystkie porady i prezenty dla Mentosowatego (także od właścicielki Taty Mentosa!). Dziękuję, że o nim myślicie i pomagacie!


 2012-12-01, 00:03   Budujemy hierarchie
 Małymi etapami wdzieram się do umysłu Mentosa i próbuję go przekabacić.
Podporządkować, uzależnić, uszczęśliwić.

Nasze relacje są znacznie lepsze, jednak nadal na zasadzie "mamy swoje strefy w które nie ingerujemy".
Dlaczego lepsze:
- chodzimy na kilka spacerów dziennie, na smyczy, na "równaj noga" - pięknie i równiutko
- pies codziennie ma jedno swobodne bieganie na dużym wybiegu
- ćwiczymy przywołanie z doskonałymi efektami, prawie za każdym razem mam psa przy sobie po zawołaniu, nawet jeśli jest to spacer po lesie, czyli w otwartym terenie
- ćwiczymy komendę zakazującą, stopniowo zaczyna reagować
- wypracowaliśmy spokojne wyjście z kojca (na początku wyfruwałam za psem, teraz pies czeka metr, dwa ode mnie, aż otworzę drzwi, przejdę i go zaproszę)
- ćwiczymy przejścia przez bramy, furtki, jest prawie dobrze
- po bieganiu pies grzecznie siada przy furtce i daje sobie zapiąć smycz
- wie, że na mnie się nie skacze i... nie skacze

Strefy tabu:
- jedzenie
ciężki temat, asystuję przy karmieniu, ale nie zbliżam się, smakołyki są rzucane na ziemię, pies nie potrafi spokojnie podjąć z ręki
- dotykanie okolic głowy
niestety to moja słaba strona, po naszych pierwszych kontaktach, ciężko mi przemóc się by go dotykać, treser nie ma z tym problemów,
na razie poprzestaję na zapinaniu/odpinaniu smyczy, poklepywaniu po tyle piesa,

W opinii tresera, Mentos bardzo się przywiązał do swojej nowej przewodniczki, okazuje jej sympatię i posłuszeństwo w niektórych wypracowanych sytuacjach.
W moim odczuciu daleko nam do posłuszeństwa życiowego, uległości należnej przewodnikowi, ale jest nadzieja.


 2012-12-03, 21:36 

Na gorąco relacja z dzisiejszego treningu.
Mentos nauczył się już odrobinkę czekać przed smakołykiem, sprawdzaliśmy więc dzisiaj ile zna posłuszeństwa z "poprzedniego życia" i byłam mile zdziwiona.
Pamięta i kojarzy dużo, pięknie robi komendy: równaj, siad, stój, waruj z oporami ale wie o co chodzi, zna też: zostań.
Pracowaliśmy dziś jak zwykle nad przywołaniem, ale i nad zostawaniem.
Ponieważ nie lubię jak psy tylko ganiają na spacerze czy wybiegu, a mam na terenie mały tor przeszkód, spróbowaliśmy też łatwiejszej hopki (pełnej).
Nie poszło łatwo, Mentos chyba skakania nie znał i po 3 podejściu (najściu na przeszkodę) chciał się zeźlić, nie rozumiejąc o co chodzi.
Udało nam się go jednak powoli naprowadzić i po dwóch/trzech przejściach pies skojarzył i skakał już z pasją. Po jednym treningu mogę już sama przebiec obok przeszkody prowadząc psa bez smyczy, smakołykiem tylko! I skacze :mrgreen:
Dało nam to dziś obojgu dużo radości, po utrwaleniu, wprowadzę następne przeszkody.
Elementy Agility to doskonały sposób na przejmowanie kontroli nad psem i świetna zabawa, będziemy z tego od dziś korzystać.

Problem jaki wciąż się pojawia i jest dokuczliwy to brak cierpliwości oraz brak objawów wstępnych przed "złością". Pies nie pokazuje (nie umie?) że za moment będzie zły, że coś go drażni, od razu przechodzi do złości aktywnej. Może kiedyś jeszcze inne psy nauczą go tych sygnałów.


 2012-12-05, 21:00
Dzisiaj Mentosik w wyśmienitym humorze, pewnie jak wszystkie Wilczaki lubi śnieg i lekki mróz :cool:
Nadal bardzo poprawia po psach i denerwuje się na ich zapach, ciekawe kiedy implant zacznie działać...


 2012-12-11, 22:10   O Mentosie jeszcze - przebudzenie?
 Dopiero tydzień temu gdy próbowaliśmy przeszkód pisałam, że Mentos nie stopniuje i nie sygnalizuje złości, od razu wchodzi na wysoki pułap, tymczasem...
Właśnie w tym tygodniu pojawiły się pierwsze CS-owania, czyli zaczął wysyłać sygnały uspokajające: ziewanie, oblizywanie się, odwracanie głowy.
Właściwie już o tym pisałam ostatnio, ale nie uświadomiłam sobie, że tych sygnałów nie było dotychczas wcale!
W ostatnim tygodniu narastają lawinowo i na dzisiejszym treningu pan Piotr był zadziwiony jak się relacje zmieniają (widujemy się zwykle raz w tygodniu). Przy każdej sytuacji niekomfortowej Mentos sygnalizował ziewaniem i/lub oblizywaniem.
Bardzo nas to ucieszyło. Nasza, a głównie moja rola teraz polegać będzie na wzmacnianiu tych zachowań.
To pierwszy taki duży "gest" ze strony Mentosa, rzec by można, pewien przełom.

Dotychczas, nie było z jego strony woli "odpuszczenia', szedł w zaparte, jeśli coś mu nie pasowało.
Taka sytuacja miała miejsce 2 tyg temu. Pan Treser wyszedł poza teren z Mentosem na spacer, a ja miałam dołączyć jak pozamykam/porozdzielam swoje stadko.
Gdy Mentos mnie zauważył, a był z Treserem jakiś 50-80 m dalej, zaczął się do mnie wyrywać na smyczy. Kilka razy szarpnął, wspiął się na tylne łapy, a gdy go nie puszczono, odwrócił się i zaatakował Tresera. Zeźlił się dosłownie w kilkanaście sekund i nie wahał się zaatakować.

Podobnie, chociaż w mniejszym stopniu było tydzień temu na przeszkodzie, szybko się zdenerwował, jednak nie było ataku bo momentalnie zmieniliśmy taktykę ćwiczenia.

Dzisiaj wielokrotnie sygnalizował dyskomfort, np przy nauce przejścia przez furtkę przy nodze (żeby nie pchał się pierwszy).

Idziemy też naprzód z nauką skakania, Mentos pokonuje już wszystkie hopki jakie są na terenie, z innymi przeszkodami poczekamy aż zniknie śnieg.
Skakanie wyraźnie sprawia mu przyjemność, a pochwała i smakołyk na końcu bardzo podnoszą mu nastrój.


 2012-12-12, 00:26
 Przyszłość i plany dla Mentosa będą zależały od tego na ile uda się opanować problem agresji,

Mentos ma na zawsze dom u mnie, jednak byłoby korzystniej gdyby miał swój dom i może własne stado (psie), bo tu nie będzie nigdy miał pełnej swobody, bezpieczeństwo i komfort moich psów są najważniejsze. Jeśli pójdzie dobrze, za ileś tam miesięcy (ile będzie trzeba na kurację ;) ), planuję zacząć szukać mu przewodnika: samotnego mężczyzny i/lub kobiety o woli silnej niczym u Joli Sołek (od Amona), który będzie umiał zająć się psem potencjalnie niebezpiecznym.
Wolałabym też, by Mentos już nigdy nie mieszkał w domu, tak twierdzi też nasz Treser, opcja z kojcem, wybiegiem i silnym duchowo przewodnikiem byłaby najlepsza.
Zmiana domu, będzie wymagała od przewodnika sporo zaangażowania, trzeba będzie Mentosa z nim/nią "oswoić". Na razie daleka droga do tego, bym mogła tego psa komuś powierzyć i spać spokojnie. 


2012-12-15, 20:24 

Od kilku dni widać reakcję organizmu Mentosa, po założeniu implantu blokującego testosteron.
Pies jest DUŻO spokojniejszy, więcej i spokojniej je (przedtem połykał szybko i spalał równie szybko, był dość chudy jak na 5-latka). Na wybiegach nie denerwuje się tak zapachem psów, przedtem warczał przy każdym sikaniu.
Co najważniejsze ogólnie jest spokojniejszy, co w połączeniu z sygnałami, które zaczął wysyłać, daje nadzieję za zmiany.
Zdecydowanie na obniżenie testosteronu zareagował dobrze i na wiosnę pomyślimy o kastracji.
Na moje psy niestety nadal bardzo się denerwuje, wkurza go gdy biegają po podwórzu. Pracujemy i nad tym.
Ponieważ ogólnie jest mniej łapczywy (głodny), zaczęłam próby z podawaniem smakołyków z ręki. Ciężko to idzie, ale próbujemy.
Bardzo powoli zaczęłam też próby drapania/głaskania w okolicy karku. Na razie nie ma sprzeciwu, a wręcz się nadstawia


 2012-12-17, 00:37 

Mentos nie wychował się w hodowli, oprócz niego była w rodzinie suczka, czy nawet kiedyś dwie, jednak była to normalna rodzina i głównym problemem nie były zaniedbania względem psa, tylko brak konsekwencji, nie wymaganie od psa niczego, czyli brak zasad i relacji tak potrzebnych Wilczakowi. Mentos stał się szybko "panem świata" i zaczął ustalać swoje reguły.

Każdy młody samiec Wilczaka (może prawie każdy ;) sadzi się czasem na swoich ludzi, próbuje ich nastraszyć czy wręcz podporządkować.
Szary próbuje, jak każdy inny Wilczak w tym wieku (lub młodszy), Mentosowi się to udało.

Moje "chłopaki" też próbowały.
Amber Wolf jako młody pies pokazał na mnie zęby przy czesaniu "klaty". Celeb nie tak dawno temu warknął i próbował nastraszyć, gdy go podnosiłam z ziemi (w celach wychowawczych)

Podejrzewam, że większość Waszych samców próbowała. I nie tylko samców.
Sęk w tym, że jeśli właściwie zareaguje się na czas, "choroba" nie postępuje. 


2012-12-31, 17:24
Przeleciały 3 miesiące z Mentosem.
Ostatni dzień starego roku spędziliśmy m.in. na dłuższym treningu.
Trochę Mentoska "przycisnęliśmy" :wink:
Na początek ulubione skoki, potem nieco posłuszeństwa: Mentos pięknie umie zostawanie, ładnie robił też warowanie i zmiany pozycji, w końcu spróbowaliśmy czegoś nowego: kładkę i palisadę. Obu ćwiczeń Mentos nie rozumie i oba idą ciężko (nie można mu pomóc fizycznie - podciągnąć, podsadzić, podeprzeć, bo się wnerwić może).
Palisadę po kilku próbach porzuciliśmy, zaczął mi łapami skakać na plecy, ale bez nerwów, tylko trochę zniecierpliwiony.
Kładkę próbowaliśmy mocniej, pan Treser nieco Mentosa podparł bokiem i przytrzymał za obrożę. Raz, ze wsparciem, Mentolo kładkę przeszedł, ale już przy kolejnym podejściu się zdenerwował, nadal nie lubi bardzo ograniczenia swobody ruchowej, no i wiadomo, na kładce jego pozycja bardzo jest niepewna, musi balansować na desce.
Samo "zdenerwowanie" było już zupełnie z innej bajki niż dotychczas - chciał się wywinąć i warknął, ale nie było w ogóle ataku! A był już Mentos po kilku podejściach do ćwiczenia, dość niechętny, że mu nie idzie i z kładki spada. Wykazał dziś dużo cierpliwości, w nagrodę poszliśmy znowu poskakać, także przez oponę, którą opanował ekspresowo.
Byliśmy z treningu bardzo zadowoleni, mimo jeszcze słabego efektu, jednak samo zachowanie psa jest zupełnie inne.
Jeszcze jeden przykład na cierpliwość z tego tygodnia: wychodząc z kojca przypadkowo nadepnęłam Mentosowi na łapę. Musiało go porządnie zaboleć, jednak nie było żadnej agresji, tylko odsunął się w bok i zakwiczał z bólu.

Dużo się ostatnio działo z Mentosem. Byliśmy w "mieście", czyli w Obornikach. Wielkiego ruchu nie było, ale spotkaliśmy kilka wyzwań. Ruchu ulicznego i ludzi Mentos się nie boi, nie reaguje. Ciężej jest przy psach, ale już potrafi nieco nad sobą panować. Na Rynku zawarczał na jednego małego burka luzem, ale burek najpierw pokazał mu zęby, więc nic dziwnego ;)
Największe zdziwienie i zmieszanie było przy... szopce :cool: Duże figury zwierząt wyprowadziły Mentoska z równowagi, ale tylko na chwilę. Przy kolejnym podejściu było już ok.

I jeszcze jedno - odwiedziła nas Klaudia i poprosiłam Ją i jeszcze 2 osoby (obce dla psa) o spacer z Mentosem. Mentos szybko nawiązał z Klaudią fajną relację, bez problemu dał się prowadzić i korygować na spacerze!

To był dobry tydzień dla Mentosa, a po Nowym Roku liczę, że będzie jeszcze lepiej!


2013-01-07, 15:56 
Raz lepiej raz gorzej, jak to w życiu ;)
Ogólna tendencja jest - idziemy w dobrą stronę, jest coraz lepiej, jednak bywają i słabsze dni.
Jednego dnia wybraliśmy się znowu do "miasta" i było super, pies nie ma żadnych problemów w normalnym ruchu ulicznym. Potem podnieśliśmy poprzeczkę i odwiedziliśmy osiedle domków, gdzie jest sporo psów za płotami. Było to dla Mentosa wielkim wyzwaniem i nie raz chciał wybuchnąć (na psa), jednak wspaniale było patrzeć jak już potrafi się kontrolować i jaki potrafi być karny. Psy to dla niego najtrudniejsze zadanie.

Szczególik z życia - wszedł za mną do "kojca gospodarczego", gdzie jest wszystko co przed psami zamykam, a że jest tam dość ciasno, wychodząc przyskrzynił gdzieś ogon. Był moment warknięcia i złości, ale szybciutko się uspokoił i nie próbował nawet przekierowywać tego na mnie.

Dzisiaj poszliśmy do lasu na spacer razem z... Babcią :wink:
Mentosik był "panią Babcią" oczarowany, co chwila podbiegał właśnie do niej, wąchał i machając ogonem pędził dalej (no tak, w lesie go puszczam luzem, w kagańcu, ale się wylata, nawącha, nasika).

Ciągle jednak ciężko z psami, nawet z moimi. Ostatnio bardzo go nie lubi Adane. Pyskuje pod kojcem i prowokuje. Jednego dnia gdy była na ogrodzie, wzięłam Mentosa na smycz i próbowałam je skontaktować (nie bardzo mi zależało, ale skoro i tak już tam biegała). Okazało się to niemożliwe, poza kojcem Mentos startował na nią, jak tylko się zbliżała.
Bardziej uległe suczki Mentosik lubi
 
 


 2013-03-11, 23:32
 U Mentosa za to nie jest aż tak optymistycznie, chociaż z każdym tygodniem lepiej.
Jest już u mnie ładne kilka miesięcy i bardzo do siebie przywykliśmy.
Codzienne życie nie stanowi problemu, Mentos jest dość karny, łakomy i nie ma wiele potrzeb.
Problem pojawia się w momencie, gdy trzeba zrobić coś, na co pan pies nie ma ochoty, np zastrzyk. Na weta reaguje fatalnie, na zastrzyki w domu - też źle.

Mamy jednak sukcesy: opanowaliśmy czesanie, głaskanie przy jedzeniu, dłuższe przytrzymywanie za obrożę. Mentos przyjmuje moje skarcenia i czasem nawet myślę, że mnie szanuje :wink:

Z pierwszym podmuchem wiosny zaczęliśmy treningi z biegania przy aucie, które po pierwszym krótkim zahamowaniu, okazały się strzałem w dziesiątkę. Mentos jest stworzony do biegania, nie męczy go nawet kilka kilometrów galopem. A co to będzie jak nabierze kondycji? Biega cudownie i z rozkoszą :cool:

Treser odwiedza nas teraz rzadziej, jednak Jego wskazówki nadal pomagają mi stawiać kolejne kroki.
Na ostatnich zajęciach Treser trzymał miskę Mentosa przy jedzeniu i podawał mu smakołyki z ręki. Nie myślałam, że to się kiedyś uda. Teraz moja kolej na pracę nad tymi elementami.
I tak krok po kroczku i może za 5 lat będzie dobrze


2013-04-04, 22:14   
 Zima nas zamroziła i nawet pisać się nie chce.
Jednak czas wspomnieć Mentoska - wszak mija właśnie mała rocznica - pół roku Mentosa u nas.
Krótko podsumowując: jest i dobrze i źle :wink:
Źle, bo naiwnie myślałam na początku, że po pół roku to już się Mentosowi zupełnie odmieni w głowie i będziemy za pan brat, a tu jeszcze mamy masę elementów do przerobienia.
Dobrze, bo gdy już zrozumiałam, że każdy element nowego życia musimy wypracować, to idziemy do przodu i nie mamy większych wpadek.

Z kolejnych drobnych kroczków mamy przerobione: trzymanie miski, lekkie nawet gmeranie w misce, swobodne dotykanie całego psa przy jedzeniu, także głowy (ba, bezczelnie wykorzystuję te chwile względnego bezruchu Mentosa, na wyskubywanie kępek starej sierści ;)
Za radą Tresera, wprowadzam Mentosowi towarzystwo z własnego stada.
Może teraz codziennie pobawić się ze Speedy, pogonić z Ginka, a nawet powąchać Happisia.
Całą tą trójkę wprowadziliśmy Mentosowi na wybieg i jest dobrze.

Przyjechały nowe kojce, Mentos dostał więc własną ekstra "kwaterę", z ogrodzonym wybiegiem.
Nadal widzi wszystko co robimy, ale nie ma moich psów pod samym kojcem, co daje nam wszystkim nieco komfortu.

Po pół roku wiem na pewno, że potrzebne będzie przynajmniej drugie tyle czasu by osiągnąć względne poczucie bezpieczeństwa we wzajemnych relacjach. Ale przecież nigdzie nam się nie spieszy.


2013-06-17, 20:29  
Trzy czwarte roku żyjemy razem z Mentosem w Jantarowej.

Na początek rocznica - wczoraj Mentosik skończył 6 lat - Najlepszego!

Od zimy wiele się u nas zmieniło. Mentos przeszedł w końcu "odmianę duchową" i jest teraz karnym i radosnym psem.
Uwierzycie? :grin:

Nie twierdzę, że jest psem bezpiecznym dla każdego i w każdej sytuacji. Jednak w codziennym życiu zaakceptował moje warunki i czerpie radość z bycia z nami (ze mną, Treserem, moim stadem i Gośćmi).

Samemu zmiany ciężko zauważyć ale od czego są goście ;)
Rodzinka Weroniki zgodziła się zapoznać Mentosa. Skubaniec próbował kobiety dominować (tylko podskoczę, albo dupkę dam ci na kolanka), do mężczyzny - pełen szacunek. Mimo prób dominacji "na wesoło" (chociaż mnie to nie bawi), przez całe spotkanie, Mentos był zadowolony jak Labrador, szukał towarzystwa nowych znajomych i dopraszał się zainteresowania.
Największą nagrodą był dla mnie końcowy komentarz Mamy Weroniki: "jaki to radosny pies z tego Mentosa" :cool:

Mentos biega już prawie z całym moim stadem, tzn z wszystkimi suczkami, Happisiem i małym Amali. Zaczęliśmy też pracę nad przyzwyczajaniem samców do siebie i z Amberem nie jest źle, a z Celebem - będzie musiało być lepiej ;) Mentosowaty nie jest zajadły, trochę go postraszyć i unika konfliktów z psami.

Przy aucie biega po 10 km i to mu wystarcza. Nabrał odrobinę ciałka, pozostając przy tym szczupłym, wygląda doskonale.

Nauczył się wchodzić do stawu (kiedyś wody unikał) i z przyjemnością brodzi w chłodnej wodzie.

Najważniejsze, jak zmienił się w stosunku do mnie.
Mogę już naprawdę wiele: grzebać w misce i dotykać psa przy jedzeniu, zabrać miskę, badać całe ciało, czyścić uszy, drapać po kufie, szarpnąć za obrożę, usuwać kleszcze (na razie 1 się trafił), stanąć w rozkroku NAD psem, odciągnąć go od innego psa (za płotem) na którego pyskuje, nadepnąć na łapę (przez przypadek), położyć psa, wyciszyć go i uspokoić.

Mentos wielokrotnie w ciągu dnia podchodzi na pieszczoty i chociaż nie chce ich dużo, jednak jest bardzo zazdrosny o inne psy.

I tak sobie myślę, że pewnie zostanie u mnie na zawsze. I nawet nie będę mu szukać innego domu.
Gdzieś głęboko nadal czai się we mnie obawa przed nim, ale też polubiłam skurczybyka z całego serca.

Jeszcze w 100% sobie nie ufamy, ale wierzę że gdy minie kolejny kwartał i w październiku będziemy mieć okrągły rok razem, to będzie między nami zupełnie dobrze.
I wtedy dopiero odetchnę i będę świętować zwycięstwo


 2013-07-25, 00:26 

Krótko po wstawieniu poprzedniej wiadomości, mieliśmy mały kryzys.
Zaczęłam testować na Mentosie "nową broń" i drobne błędy psa rozdrażniły. W efekcie, przez dwa dni na mnie warczał: przy dotykaniu, jedzeniu itp. Warczenie to u niego też już pewien sukces, bo nie atakuje, tylko ostrzega.
Udało się to szybko skorygować błędy i pies się uspokoił.

Jesteśmy w naprawdę dobrej zażyłości, jestem już w dużym stopniu zadowolona z osiągniętych efektów.
Dlatego zdecydowałam się, żeby Wam przedstawić Mentosa, w całej jego wspaniałości


 2013-10-06, 22:29
 Dziś mija rok jak Mentos jest z nami!
Jest nam razem dobrze, ufamy sobie i lubimy się.
W dal odeszły czasy kiedy na spacer zabierałam grubego kija "w razie czego", teraz gdy Mentos biega jestem spokojna i wyluzowana a on radosny. Bywa, że nawet zapominam, że gania po terenie i dopiero "moje chłopaki" zamknięte w kojcu mi o tym przypominają ;)
Jedyny problem jaki pozostał to napięte relacje między samcami, ale tu nie liczę na poprawę, Wilczaki tak mają i Mentos nie jest tu wcale lepszy czy gorszy niż moje piesy.

Żyjemy sobie spokojnie i zgodnie z pewną rutyną z dnia na dzień i mamy z tego życia dużo radości. Mentos jest zawsze zadowolony, cokolwiek mu proponuję do robienia, przyjmuje to z ochotą :)
Pełna bliskość jest już w naszym zasięgu: mogę go wyszarpać za uszy, podrapać po brzuchu, klacie czy pycholu. Lubi wtulić we mnie głowę i być głaskanym po wielkim baniaku ;)

Gdy jestem czasem naprawdę zła, pies robi się malutki, chodzi na przykurczonych nogach a mi... serce rośnie :cool:
Ładnie je z ręki, czeka na mięso, jest grzeczne siad i uszka po sobie.

Przed Mentosem jednak nowe wyzwanie.
W najbliższych dniach znikam i zostawiam go pod opieką znajomych. Zobaczymy jak sobie obie strony poradzą z tą nową sytuacją. Ale ufam, że będzie dobrze.

Właściwie można by już odbijać szampana. Rok za nami i pies został resocjalizowany.
Dziękuję ci Mentosiku za ten rok doświadczeń.
Dziękuję Wojtkowi, Małgosi, Bożence i Ani za zaufanie i wsparcie.


 2013-11-21, 11:04
W minionych tygodniach Mentos przeżył trochę nowych wyzwań i poradził sobie doskonale.
Z powodów zdrowotnych musiałam zniknąć na miesiąc z życia stada, w tym czasie Mentosem opiekowali się znajomi, głównie jeden, ale w sumie było z 4-5 osób.
Nie było ani jednego spięcia, Mentos był do wszystkich otwarty i radosny jak zawsze.
Po moim powrocie szybko wdrożyliśmy większą karność, która się nieco poluzowała ;)
Mieliśmy trochę gości, wszyscy wylizani i obskakani :cool:

Przed nami czas na kolejne szczepienie, które w zeszłym roku było dużym problemem i wywołało napad agresji. Liczę, że w tym roku będzie lepiej. Na wszelki wypadek, ćwiczymy wychodzenie w kagańcu. Po przerwie, zaczęłam Mentosowi zakładać kaganiec na spacery, a on przyjmuje to ze spokojem. Za kilka dni pojedziemy na szczepienie i będzie to jeden z najważniejszych dużych testów po roku pracy.
W planach mam też wprowadzenie go w bliskość grupy obcych psów, tak by nauczyć go kontrolować reakcje jeszcze mocniej.
Znacznie zmniejszyła się agresja między Mentosem a Celebem.
Wydaje mi się, że hormonalny implant nadal działa.


 2014-01-17, 00:00
Końcówka roku przyniosła zmianę nastroju. Mentos stał sie drażliwy i znacznie mniej karny.
Wiążę to z nagromadzeniem sie kilku problemów: koniec aktywności implantu (ostrzegano mnie, że pod koniec, może być skok hormonalny i problemy i tak sie stało), dokwaterowanie w pobliże Mentosa suczki ze schroniska Zuli, poród Ginki i ogólna nerwowość stada.
W efekcie Mentos zaczął się stawiać, mamy nawrót problemów z agresją, chociaż oczywiście w dużo mniejszej skali, zrobiło sie jednak na tyle nieciekawie, że zdecydowałam sie na natychmiastową kastrację Mentosa. Zula została przeniesiona w inne miejsce, z dala od Mentosa, spotykają się tylko czasem na wybiegu.
Dzisiaj Mentos jest po zabiegu, mam nadzieje, że w kilka tygodni uda sie wszystko znowu opanować.


---------------------------------

12.06.2014
Tyle z wpisów na forum
Ciąg dalszy, po styczniowym kryzysie:

Gorszy nastrój trwał aż do wiosny. Koło kwietnia Mentos zaczął sie uspokajać, a ja znowu poczułam sie przy nim pewniej. 
Okazał sie wyrozumiały dla biegających szczeniaków (od Ginki i Celeba), znowu zaczął sie bawić. Zimą praktycznie nie bawił się, tylko chodził nabzyczony. 
Rana po kastracji zagoiła się wspaniale, blizny w mojej psychice - wyblakły.

Stan na teraz:
Mentos jest w doskonałej formie i humorze. Chodzi za mną jak cień, ciężko się go pozbyć ;) 
Bawi się z wszystkimi moimi suczkami, z Amalkiem i ze szczeniakami.
Prawie zupełnie mu wierzę.
Pozostaje zawsze ten malutki procent niepewności - czy dana sytuacja nie spowoduje kryzysu...
Jednak przy obecnym jego "stanie ducha" widzę, że wiele odpuszcza i stara się bardzo nad sobą panować. Wysyła masę sygnałów! Wreszcie komunikujemy sie swobodnie po psiemu. 

Za kilka dni Mentos skończy 7 lat. Wyraźnie zwolnił tempo, już nie lata jak wariat, puszczony - posnuje się trochę i kładzie się gdzieś w pobliżu. 
Nauczył się pluskać w stawie, wchodzi do wody, robi zadymę i wybiega zadowolony.
Myślę, że udało się przywrócić psa szczęśliwego.
Od dawna też, mimo kryzysów, a może trochę i dzięki nim, mam do niego słabość. 
Liczę, że przed nami jeszcze kilka lat razem.


2 komentarze:

  1. Oriiii...ja Cię zwyczajnie kocham :)
    Wodziasta rodzinka

    OdpowiedzUsuń
  2. Aktualnie interesuję się zaginięciem Draszby spod Warszawy ( po sąsiedzku ) i zaintrygowały mnie wilczaki jako rasa. Trochę przez przypadek natknęłam się tutaj na historię Mentosa. Pokazuje ona jak specyficzna, ale i piękna jest ta rasa. To jest przepiękna opowieść o zaprzyjaźnianiu się dwóch gatunków. Bardzo wzruszająca i pouczająca. Każdy, kto decyduje się na wilczaka powinien ją przeczytać. Ja mam labradorkę. Pozdrawiam i podziwiam

    OdpowiedzUsuń