29.03.2016

Ku przestrodze - list człowieka w rozpaczy

W lutym 2016 zaangażowałam się w pomoc w adopcji dorosłego samca CSV. Ostatecznie dom znalazł mu hodowca i pies jest już w nowym miejscu, w domu z suczką CSV i doświadczonymi przewodnikami. Dostałam zgodę na publikację dramatycznego listu, który napisał przewodnik psa w poszukiwaniu pomocy. Opisuje w nim całą sytuację i problemy z psem. Imię psa zostało zmienione.
Zamieszczam ten list ku przestrodze - co Wilczak potrafi i na jakie problemy można się natknąć decydując się na życie z Wilczakiem. A więc - przemyśl decyzję nie dwa, a trzy razy.


"Witaj
Piszę do Ciebie ponieważ jesteśmy w bardzo trudnej sytuacji. Bardzo ciężko mi o tym mówić, ale musimy chyba oddać Maxa.
Głównym problem jest jego lęk separacyjny. Jak ma zostać sam w domu zaczyna wariować. Zniszczył nam już chyba całe mieszkanie. Wszystkie możliwe sprzęty w domu. Zostaje w domu na ok 4 godziny dziennie...szaleje, wyje, piszczy. Drapie po ścianach, oknach. Próbowaliśmy już wszystkich sposobów zainteresowania go czymś...zabawki, kości itp. Założyliśmy mu obrożę z feromonami Adaptil. Nic nie pomaga.
2 lata temu wyskoczył z okna. Połamał poważnie 2 łapy. Na przedniej lekarze zrobili mu artrodezę (usztywnienie stawu) natomiast w tylnej miał drut. W tej chwili chodzi i biega na miarę swoich możliwości, ale kuleje. Wydaliśmy na jego operacje i pokrycie szkód już kilka tysięcy złotych. 2 dni temu tak szalał w mieszkaniu że sam otworzył okno u syna w pokoju na 2 piętrze. Moja żona jest już cała w nerwach, codziennie boli ją brzuch na myśl co zastanie w domu jak wróci z pracy. Codziennie rano ma długi spacer a mimo to żona musi go siłą wpychać do mieszkania. Max warczy i gryzie ją. Boje się że sobie w końcu zrobi jakąś krzywdę bo skacze z tymi swoimi chorymi łapami po oknach i parapetach.

Ja jeszcze mam jakieś resztki sił ale moja żona jest już załamana tą sytuacją. Całe mieszkanie zdemolowane, sąsiedzi już narzekają.

Staliśmy się więźniami we własnym domu. Mamy małego syna...nie możemy nigdzie wyjść całą rodziną. Zawsze ktoś z nas musi zostać w domu z psem.

Sam nie mogę w to uwierzyć że o to Cię proszę, ale ta sytuacja już nas po prostu przerasta. Serce nam pęka na samą myśl, ale tak się nie da żyć. Nasz syn zaraz zacznie interesować się światem a nie będziemy mogli mu go pokazać bo nie można zostawić w domu psa na kilka godzin samego.
Stąd moje pytanie
Czy znasz może kogoś kto by przygarnął Maxa? Oczywiście musiałby to być ktoś kto byłby w stanie zapewnić mu odpowiednie życie. Nie w klatce czy w samotności na podwórku.
Może ktoś kto ma dom z ogródkiem i ma już jednego psa z którym Max mógłby przebywać.
Ktoś kto zaakceptowałby to że Max ma problemy z łapami, jest po operacjach oraz to że jest nauczony jeść codziennie ok 1 kilograma surowego mięsa...nic innego nie je. żadna sucha karma czy resztki z obiadu.

Aż mi się łzy lecą z oczu jak to piszę ale po prostu jesteśmy już bezradni...a tak jak dotychczas nie możemy już żyć bo to jest chore :( "

27.03.2016

Adopcja Luny / Airmid

Czasem gdy pies nie ma agresji możemy podjąć decyzję o bezpośredniej adopcji.  Tak było z Lunką, nazwaną teraz Airmid.
Luna to 15 mies suczka CSV z rodowodem, która okazała się problematyczna dla poprzedniej rodziny.
Pogryzła mniejszą suczkę, psociła w domu, pewnie też zabrakło czasu. W styczniu oddano ją na przechowanie do kojca do treserki, która podobno sporo z suczką wypracowała dobrych zachowań. Pozbyły się wielu lęków, jednak Lunka nauczyła się opuszczać kojec samowolnie i pojawiła się potrzeba pilnej adopcji. 
Szczęśliwie, miałam "w zapasie" rodzinę, która czekała właśnie na młodą suczkę.
Od kilku dni sunia jest w nowym domu. 
Airmid zamieszkała w Karkonoszach w rodzinie pana Antoniego.
Trzymajcie kciuki za powodzenie nowej adopcji.
 





VITO znowu u nas


Po ponad pół roku od adopcji Vito (Łopian) wrócił z problemami. Teoretycznie wrócił tymczasowo, zobaczymy  jak się wszystko ułoży.
Długi czas było dobrze, przewodniczka wypracowała silną więź, opanowała zazdrość psa i jego wyskoki. Psiak wszędzie z Nią jeździł, chodził, wiele się od siebie nauczyli.
Nie wiem kiedy zaczęło się psuć, bo nie dostałam sygnałów, że jest tak źle. Być może ma to związek z powiększeniem się "stada".
Przewodniczka i jej partner wyjechali z Vito na dalekie i długie wakacje i tam się posypało.
Zaczęły się ataki agresji do obcych, znacznie silniejsze niż niewielkie próby kiedyś. Być może trwało to już dłużej, a na wyjeździe przyszła kumulacja.
Ostatecznie pies przestał być bezpieczny dla własnej rodziny i prosto z wyjazdu przywieźli go do mnie.
Vito to obecnie prawie 3 letni samiec, świadomy swojej siły i możliwości używania zębów na ludzi. Z racji wieku i "recydywy" jest trudniej, jednak plusem jest, że doskonale mnie (i stado i miejsce) pamięta i nadal ma do mnie szacunek. Jest uległy ale bacznie obserwuje, czy go nie będę prowokować.
Vito jest bardzo szczupły, nie ma najlepszego trawienia, jest dziwnie ospały, jakby leniwy. Być może coś na wyjeździe mu zaszkodziło, a może to powiązanie zdrowia psychicznego i fizycznego.
Podjęliśmy decyzję o jego kastracji, może to pomoże trochę. Trzeba by też koniecznie by trafił w ręce dobrego tresera, gdy wróci do rodziny. Mam nadzieję, że wróci.
 Tak więc pracujemy od nowa :/



Zyta w nowym stadzie




Nowa adopcja Zyty przebiega pomyślnie.
Rodzina z doświadczeniem, starsze psy, dużo ruchu, wszystko to ustawia Zytę na właściwej pozycji, nie pozwalając na nadmierne harce. 
Wygląda na to, że zostanie tam na stałe.

                         Aron i Zyta, nasze dwa adopcyjne Wilczaki w jednym domu.