Przez ostatnie kilka lat pojawiające się u nas Wilczaki z problemami nie należały do wyjątkowo trudnych.
Poprzednia kumulacja w roku 2015 wzbogaciła nasz wilczakowy zakątek o trzech rezydentów (Bena, Eryka i Vito), psy z historią agresji, nie rokujące adopcyjnie. "Chłopaki" żyją z nami już ładnych kilka lat, sytuacja okrzepła. W między czasie, co i raz pojawiają się Wilczaki do adopcji, mieszkające u nas tymczasowo. Wiele suczek, czasem jak ostatnio - młody samiec (Hati).
Dla wielu Wilczaków udaje się znaleźć nowy dom bez konieczności pobytu u nas, zwykle dotyczy to mało problematycznych psów.
Teraz jednak pomocy potrzebuje znowu Wilczak z historią agresji do człowieka i o nim będzie ten wpis.
CELT Kaszubska Wataha, samiec CSV, prawie 6-cio letni.
W sierpniu 2020 nasz kruchy spokój zburzył rozpaczliwy telefon: "Bardzo proszę o pomoc z Wilczakiem, wszyscy się go tu boją, nie możemy sobie poradzić, proszę o zabranie psa, bo skończy się to tragicznie." - dzwoniła Pani Wolontariuszka ze schroniska pod Radomiem, gdzie 2-3 dni wcześniej trafił CELT.
CELT pogryzł (ugryzł?) osobę związaną ze swoją rodziną, właściwie z nie ustalonych przyczyn. Jest psem domowym, wychowanym w bliskości z człowiekiem, mieszkał w domu od szczeniaka.
Co poszło nie tak? Jak zwykle czynnik ludzki. Utrata kontroli nad psem, o tym mi powiedziano. Nie będę gdybać i zgadywać. Gdy nie ma wymiany informacji, trzeba skupić się na bieżących potrzebach psa.
CELT trafił do schroniska na drugi dzień po pogryzieniu człowieka, podobno agresja nie ustępowała. W schronisku, w weekend został praktycznie sam, szalał tam z rozpaczy i tęsknoty. Niszczył kojec i jego wyposażenie, sadził się do ludzi, opiekunowie byli w kropce. Pies nie dał się wyprowadzać z kojca, a jednocześnie dostawał obłędu siedząc samemu. Pracownicy techniczni odmówili współpracy, Panie Wolontariuszki nie miały przygotowania do takiego wyzwania jak rozszalały 6-cio letni CSV.
I w takiej sytuacji przyszedł ten rozpaczliwy telefon, wołanie o pomoc.
W pierwszym rzucie poprosiłam o namówienie Właścicielki do kontaktu ze mną, by uzyskać nieco informacji o psie. To się udało. Następnie udało się namówić byłą już Właścicielkę do spaceru z Celtem, dla którego było to pierwsze normalne wyjście od kilku dni (chyba był to poniedziałek, ale głowy nie dam). Niestety więcej spacerów nie wynegocjowaliśmy.
Schronisko postawiło sprawę jasno - nie są w stanie opiekować się Celtem. Psa trzeba było szybko zabrać. W normalnym trybie przyjechałby do mnie, do Fundacji, ale sytuacja nie była dobra, mieliśmy szczeniaczki i przyjęcie psa prosto ze schroniska było dla nich ryzykowne.
W świecie wilczakowym istnieje wiele mądrych głów, skłonnych do rad i porad, a także szybkich do krytyki, ale znaleźć dom tymczasowy dla psa z agresją, oj to już gorzej ;)
Udało się jednak (w ekspresowym tempie, bo już z pon na wtorek) znaleźć hotel u osoby, która podjęła się opieki nad psem z problemami w tej skali.
Powiadomiłam o sytuacji Hodowcę psa (dzwoniłam 2 razy), nie było jednak oddźwięku, ani zainteresowania, ani pomocy.
Będąc w stałym kontakcie ze schroniskiem, zaplanowaliśmy na czwartek zabieg kastracji dla Celta, a na kolejny poniedziałek (początek września) - wyjazd do hotelu.
Wszystko poszło zgodnie z planem. Pies po zabiegu nie szalał w schronisku. Na śpiocha zabrany do auta po kilku dniach.
W nowym domu (tymczasowym), gdzie przebywał w kojcu, okazał się psem niekłopotliwym, wpatrzonym w Przewodniczkę, Panią Agatę. Szybko zasłużył na zaufanie, zdjęcie kagańca i długie spacery na swobodnych linkach.
Koszty rosły (przewóz psa, pobyt w hotelu, karma), a potrzebny okazał się też dodatkowy kojec, bo pies być może zamieszka u nas na stałe i musi mieć swój własny cichy kąt. Dlatego założyłam zrzutkę: https://pomagam.pl/celt , która nadal jest aktualna, zapraszam, jeśli ktoś chce wesprzeć Celta.
Bardzo dziękuję wszystkim osobom, które już dołączyły do zbiórki dla Celta! Dzięki Wam mogę działać i pomagać Wilczakom.
Szczególnie dziękuję rodzinie Jaskana, która oprócz wielkiej wpłaty, nieustannie mobilizowała mnie do działania i załatwiła formalności z kojcem. Bardzo dziękuję rodzinie Disi, która opłaciła transport Celta do nas, a była to niebagatelna kwota.
Zamówiłam kojec, opłaciłam Celtowe faktury i czekaliśmy na dogodny moment na przewiezienie Celta do nas. Kojec przyjechał, ogarnęliśmy go.
23. września 2020 CELT przyjechał do Fundacji!
Na zdjęciu uśmiechnięty, pełen zaufania do Pani Agaty. Podziwiam tą młodą osobę, która tak doskonale zajęła się Wilczakiem w trudnym dla niego momencie i dała radę tak wspaniale! Szacunek i podziękowanie za pomoc, dzięki Pani Celt żyje i jest w świetnej formie.
Poprosiłam o zostawienie Celta w kagańcu, nauczona złymi doświadczeniami z poprzednimi tego typu psami.
Pierwszy tydzień był ciężki. Celt znowu w szoku, znowu "porzucony", kolejna nowa niełatwa sytuacja, do tego życie w kagańcu nie jest fajne. Ja z dużym dystansem, podchodziłam jak do jeża ;)
Zdjęcia z 25.10
Na czym polega "oswajanie" takiego Wilczaka? Jaką pracę trzeba z nim wykonać?
Podstawą jest wzajemny szacunek i zaufanie. Szacunek zdobywamy przez narzucenie psu pewnych zasad, przez przykład innych psów, przez współpracę w wykonywaniu komend. Zaufanie zdobywamy początkowo całkowicie unikając sytuacji potencjalnie konfliktowych, dając jednak psu pewną swobodę i zaspokojenie potrzeb. Kluczowa jest osoba przewodnika i jego obecność w życiu psa. Nie wychowamy Wilczaka izolując psa, trzeba, nawet w trudnej sytuacji, wyjść mu na przeciw, być razem. Dlatego każdy z moich adopcyjnych psów jest wypuszczany kilka razy w ciągu dnia, im więcej potrzebuje ten pies zmian, tym więcej czasu spędzamy razem. W przypadku takiego psa jak Celt, każde wyjście na podwórko, spacer, na pole - wymaga mojej stałej obecności.
Pracę zaczynamy od kojca. Jedną z podstaw dobrego zachowania psa u nas, jest grzeczne wychodzenie i wchodzenie do kojca. Zwykle to moment podwyższonych emocji, trzeba to wyciszać. Na szczęście Celt okazał się łasy na jedzonko, co bardzo pomaga.
Wejście do kojca do psa. Odwracamy uwagę psa (kawałek mięsa, smakołyk) i wślizgujemy się do kojca. Nie trzeba się bardzo obawiać, pies ma kaganiec, dużej krzywdy nam nie zrobi. Zajmujemy pozycję przy drzwiach i staramy się ją utrzymać, a nawet poszerzać. Jest bardzo dobrze, gdy pies nie broni nam przemieszczania się po kojcu, no ale bywa różnie. Celt nie bronił.
Wyjście z kojca z psem. Jeśli się da zapinamy psa na smycz (lub zakładamy obrożę typu pętla) i... nie wychodzimy. Pies będzie napierać na drzwi, przepychać się, konsekwentnie nakłaniamy go do siadu, lub chociaż odsunięcia się od drzwi, gdy my do nich podchodzimy. Pies musi spokojnie wyczekać ten czas, kiedy zbliżamy się do drzwi (tak samo w przypadku każdego przejścia, każdej furtki). Dalej uchylamy drzwi i znowu pies ma siedzieć lub się odsunąć. Zwykle wymaga to dłuższej chwili, by się opanował i zrozumiał, że inaczej nie wyjdzie. Psa, jeśli jest pobudzony i nieufny, odsuwamy delikatnie własnym ciałem, bez machania rękami. Po kilku, kilkunastu minutach (zwykle Wilczaki szybko kojarzą), gdy pies nie napiera na drzwi, wychodzimy z psem na smyczy.
Z psem trzeba wychodzić, nie uzyskamy resocjalizacji, gdy pies pozostanie zamknięty. Trzeba z nim wspólnie spędzać czas i cieszyć się życiem.
Celt na smyczy chodzi w miarę dobrze, najlepiej na dłuższej smyczy, z większą swobodą. Jest duży, silny i w sile wieku, trzeba mieć na to poprawkę. Sam spacer nie spowodował powstania żadnych problemów. Problemem głównym jest powrót do kojca.
Wejście do kojca razem z psem. Pies musi pokochać wchodzenie do kojca, czekać na ten moment. Z większością Wilczaków najłatwiej osiągnąć to za pomocą jedzenia. Nie chrupków czy byle czego, potrzebne jest surowe mięso. Biorę w jedną kieszeń sporo mięsa, w drugą smakołyki (przydają się na spacerze). W przypadku psa z agresją, nie ma mowy o zmuszaniu go do czegokolwiek, a już do wejścia do kojca tym bardziej. Trzeba go nauczyć chętnego wchodzenia. Początkowo, gdy jesteśmy sobie obcy, czasem na granicy tolerancji, Wilczak nie zrobi nic dla nas. Zrobi tylko dla własnej doraźnej korzyści. Zbliżając sie po spacerze do kojca, zachęcam go do podążania za mną smakołykami. Zwykle przed kojcem trzeba wyjąć mięso i zwyczajnie przekupując psa wejść razem z nim do kojca, kusząc go surowym mięsem (można wrzucić przed sobą, jeśli boimy się, że będzie nam chciał wyrwać). Mam taki trick, mięso trzymam w szeleszczącym worku. Po kilku dniach takich podchodów, czasem już po 2-3 dniach, wystarczy zaszeleścić workiem, a pies skupia uwagę i wie, że czas na mięso w kojcu. I idzie :) W kojcu, gdy dostanie część mięsa, odpinam smycz, daję resztę mięsa i wychodzę, gdy pies jest zajęty jedzeniem. Oczywiście na początku, potem jest łatwiej każdego dnia. Chodzi o czas, gdy sobie nie ufamy.
Jak Celt odnosił się do mnie na początku?
Mija 10 dni od przyjazdu, dotychczas Celt nie zrobił żadnego gestu sugerującego agresję: nawet cienia warczenia. W pierwszych dniach doskonale mnie ignorował, klasycznie jak starszy pies - młodego. Olewał mnie całkowicie, byłam tylko drugim końcem smyczy lub wyrzutnią jedzenia. Podobnie było i z moim zachowaniem. Dystans (zamierzony), brak inicjowania relacji (to mniej ważny zabiega o ważniejszego), skupianie się na zasadach wchodzenia / wychodzenia, karmieniu, spacerze.
Pierwszego dnia pozostał w kojcu. Drugiego dnia wychodziliśmy na smyczy na spacery po terenie. Trzeciego dnia puściłam go ze smyczą na podwórku.
Puszczenie psa luzem wiele mi mówi o jego stanie, wychowaniu. Czy sprawdza gdzie jestem, czy szuka kontaktu wzrokowego, czy mocno oznacza teren, czy eksploruje, czy zaczepia inne psy (w kojcach), wreszcie - czy podąża za mną. Celt, jak pisałam, mało się mną interesował, trzymał się blisko domu, sikał w normie. Często "zawieszał" się pod drzwiami domu i patrzył do środka długi czas. Raczej unikał kontaktu ze mną, ale nie jakoś ostro tylko odsuwając się powoli. Nie był wystraszony. Czasem jednak spoglądał czy jestem ;)
W moim działaniu z Wilczakami adopcyjnymi, zawsze szybko decyduję się na puszczanie ich wolno po terenie (jest bardzo porządnie ogrodzony), jak nauczyć psa przywołania, gdy nie dam mu się wybiegać i nie dam mu szansy podjęcia takiej decyzji wiele razy? Początkowo puszczam z linką, w razie "w" jest za co łapać.
Kontakty z innymi Wilczakami ze stada.
Początkowo tylko przez siatkę, raz - z racji braku znajomości reakcji psa na inne, dwa - dlatego, że najpierw wypracowujemy sobie wzajemną relację człowiek - pies, a potem dołączamy przyjemności. Na razie więc Celt nie biega z suczkami. Ale - nie jest zaczepny do psów, zdecydowanie jest przez nie dobrze tolerowany. "Mieszka" koło Eryka (starszy samiec CSV) i chyba już się lubią, kilkakrotnie podchodziły do siebie przez kratę i rozchodziły się obojętnie lub przyjaźnie. Inne samce w moim stadzie (jest ich pięć poza Erykiem) oczywiście czują nowego psa, ale po jednym dniu zainteresowania, w ogóle nie zaglądają w tamtą okolicę, nie zaczepiają Celta, nie szukają konfliktu. To cudowna cecha! I tak rzadka u samca CSV. A wiec na szaleństwa z pannami przyjdzie jeszcze czas, a z chłopakami póki co nie ma kłopotu.
Podrywanie Adanki, która klasycznie go "zlewa"
Po weekendzie niestety kaganiec zaczął Celta uwierać (mocno głęboko założony by nie zdjął). Pojawiły się obtarcia, dyskomfort, pies zaczął tracić humor, chociaż nie miał go wiele, ale teraz zaczął się zamykać w sobie. Nadal unikał kontaktu ze mną, za wyjątkiem "szorowania" głową. Trzeba było się przemóc i podjąć decyzję o zdjęciu kagańca. Niespełna tydzień od przyjazdu, mało się poznaliśmy, więź słabiutka, no ale agresji nie było.
W czwartek 29.10, w smętny deszczowy dzień, kaganiec został zdjęty.
Celt kocha piłeczki, dusi je i rwie na kawałki, albo ugniata w zębach, ma fantastyczną zabawę! Powyciągał z kątów wszystkie zabawki, które zostały po szczeniaczkach :D
Po zdjęciu kagańca, nasza relacja szybko się rozwinęła. Biegał i patrzył gdzie jestem. Wołany (na początku na mięso) - przychodzi! W sobotę 31. biegał jeszcze z linką
Zaczął cieszyć się (bardzo!) gdy przychodzę do niego do kojca. Co więcej, zaakceptował zasady, odsuwa się od drzwi, daje mi swobodnie wejść, zapięty, czeka w siad na wspólne wyjście. Mądry piesek!
Zdjęcia z niedzieli 01.11
Niedzielne przywołanie - jeszcze zupełnie niedopracowane, zepsute pod koniec, zamiast naprowadzić na siad, sprowokowałam go do wyskoku po jedzenie, ale nic to, początki! Codziennie ćwiczymy to wiele razy.
Zabawa piłką, typowo, po wilczakowemu - raz mogiem, ale nie więcej! ;) Rozbawił mnie tym totalnie :)
Przywołanie - stale i stale, najważniejsze teraz.
Tak przywołujemy się na zwykłe smakołyki
A tak na mięso
Od niedzieli wieczora Celt biega już bez linki. Chodzi za mną, przybiega za każdym razem wołany, dość swobodnie wchodzi do kojca, chociaż jeszcze nie pędzi, ale daje się łatwo zachęcić. Cieszy się, liże ręce. Od poniedziałku 2.11 zaczęłam podawać mu smakołyki z ręki (nie rzucać) i nie ma z tym problemu.
Nie chcę przechwalić, będziemy się siebie jeszcze dużo uczyć, ale wydaje się, że to bardzo dobry piesek. Czujemy się ze sobą coraz swobodniej, wiele dobrych nawyków ma utrwalone.
Będę dalej opisywać tu nasze dogadywanie się.
Tymczasem wieczorami, często całe noce, Celt śpiewa, zawodzi, tęskni. Dziś pierwsza noc cicha.
Na powrót tego uśmiechu czekałam do wtorku :)
Minęły 2 tygodnie Celta u nas. Nieco się poznaliśmy, obie strony czują się już dużo pewniej. Jako że chłopak zachowuje się wzorowo, zasłużył na zapoznanie z pannami.
Pierwsze spotkanie ze Speedy
Celt okazał się szarmancki w kontaktach z pannami
Dalszy rozwój akcji
Celt z Adane i Beti
I sam bohater naszej historii
9.11.
Dwa i pół tygodnia poznajemy się. Jest naprawdę nieźle ale pewien problem się pojawił. Po oswojeniu się z nowym miejscem, Celt zaczął mocno zabierać głos. Słysząc inne nasze Wilczaki, lub jakieś zamieszanie na podwórku, też chętnie się dołącza ze szczekaniem :( Nie chodzi o wycie, to akurat mi nie przeszkadza. Niestety od 5 lat żyję w jazgocie Bena, a teraz kolejny pies się odzywa :(
Co do wad samego Celta, to póki co, nie znajduję ich wiele. Jest dobrze wychowany w relacjach z człowiekiem i psami. Jak każdy żyjący między ludźmi Wilczak, jest chętny do nauki i bystry. Gdy do niego idę do kojca, najpierw jest wyskok radości, ale zaraz grzecznie siada i z uśmiechniętą mordką i ogonem, czeka na hasło do wypuszczenia! W różnych furtkach lubi się przepychać, ale korekty przyjmuje cierpliwie i stosuje się do nich, a bywa, że ustępuje mi pierwszeństwa sam. Nie broni żadnej formy dotyku (także czyszczenie oczu czy wyskubywanie sierści).
Dla stada ogólnie nie jest (na razie) mocno uciążliwy, chociaż to może się zmienić, gdy jego aktywność i pewność siebie wzrośnie. Niestety stado wyraźnie odczuwa mniej czasu, który mogę poświęcić reszcie psów, tym bardziej, że dni są takie krótkie. Ben znowu jest bardziej spięty (i rozszczekany), bo jednak mniej czasu spędza poza kojcem.
Pewna uciążliwość w codziennym życiu (niezależna od psa), to paskudne ślinienie się, baboki wiszące z pyska, fuj ;) Dotychczas z naszej ekipy tylko Vito miał tę przypadłość i to w mniejszym stopniu.
Jest trochę zbyt mocno pobudzony przy jedzeniu, mimo że u nas dostaje jedzenie sam (bez obecności innych psów). Jedzenie to zawsze możliwy potencjalny konflikt, jednak póki co, wystarczy być czujnym i szybkim. Po zdjęciu kagańca przeszliśmy na karmienie mięsem i Celt wydaje się być tym zachwycony. Trawi doskonale, od kilku dni zaczął też kontrolować wypróżnianie i dopasowuje się z tym do (dość stałych) pór wychodzenia.
Jeszcze chwila i będą potrzebni goście ochotnicy :D Niedługo przyjdzie czas na sprawdzenie reakcji na innych ludzi. W dalszym etapie będzie trzeba powychodzić trochę między ludzi, do miasta.
Przy tak dobrym zachowaniu, adopcja wydaje się możliwa. Czekam na sytuacje konfliktowe i na możliwość zapanowania nad nimi. Dopiero ta wiedza da pełniejszy obraz tego, czego możemy się po Celcie spodziewać.
W relacjach z suczkami, Celt zachowuje się nieco dziwnie. Jest miły, potrafi też suczkę skorygować (Joko próbowała do niego podskoczyć mniej uprzejmie i ją usadził), ale jest też zadziwiająco mało zabawowy. Czy to kwestia wieku? Czy też braku zabaw z sukami? Jak zobaczycie na filmach, jest zainteresowanie, nawet krótka akcja, ale zaraz rezygnuje. Zwykle "samotne" samce, które do nas trafią, nie mogą się nacieszyć i naszaleć z suczkami.
Z Saarlooskami i Adanką
13.11
Celt codziennie biega z suczkami, zwykle raz dziennie, dwa razy wychodzi tylko ze mną. Staram się sprawdzać jego zasób ćwiczeń. Wygląda na to, że zna podstawy.
Pierwsze sprawdzanie komendy "zostań"
Przywołanie (teraz przybiega już nawet na smaczki:D ) i dawanie łapy
Celt zaczął się przytulać, poszedł też buziak :D Jest bardzo miłym zbójem.
19.11
Prawie miesiąc za nami. Od kilku dni Celt już prawie nie wyje. Szczeka więcej, ale nie jest najgorzej.
Dzisiaj udało się waćpana namówić na leżenie na komendę, długo się przed tym bronił, ale mamy i to!
Celt coraz swobodniej się u nas czuje, uwielbia Bietkę i Speedy, ale niestety Joko się go boi i nie dogadują się. Jedzenia jednak Celt broni przed suczkami mocno, będzie więc nadal karmiony osobno.
Coraz częściej przychodzi do mnie, by posiedzieć sobie razem :)
A to poufałości ze Speedy
Uśmiech :D
25.11.
Odwiedzili nas goście. Co prawda nie do Celta, ale i do niego zajrzeli (Celt został w kojcu). Reakcja była podobna w obu przypadkach: radość, że ktoś przyszedł (i może wypuści) oraz warczenie na widok facetów. Dziwny widok, pies skaczący, merdający, na przemian z lekkim wycofywaniem się i ostrzegawczym warczeniem (wyglądało jak ze strachu). Smaczki jednak od naszego Gościa Celt przyjął :) Gdyby ktoś doświadczony chciał nas odwiedzić, to myślę, że Celt już może próbować nowych relacji, szczególnie z paniami.
03.12
U Celta wszystko dobrze, pożera po 1.5 kg mięsa dziennie, jest coraz grzeczniejszy, chociaż słuch wybiórczy też się zdarza.
Śnieg podoba mu się ogromnie!
11.12.
Goście nadal witani są nieufnie, czekamy na śmiałków, przy których będzie można Celta wyprowadzić z kojca.
Celt zaczął linieć. I tu kolejna miła niespodzianka. Pan pies pozwala się czesać, nawet raczej to lubi!
Ten pies ma masę dobrych nawyków i manier :)
Zabawy z Bietką:
Ale gdy pies przegina, suczka ustawia go do poziomu ;)
A na deser - Celt - spryciarz jakich mało :D
17.12.
Mikołajkowa piłeczka :)
25.02.2021

- bez psich samców
- bez dzieci
- bez małych zwierząt























Brak komentarzy:
Prześlij komentarz